36 wspomnień na 36 urodziny

Pamiętam mój pierwszy dzień w przedszkolu i mój pierwszy stres- czy Rodzice na pewno mnie odbiorą? Uff.. odebrali i nawet nagrodzili zabawką za wzorowe zachowanie. Do dziś metoda nagród działa na mnie najlepiej.

Pamiętam, że do dziś nie lubię zupy owocowej ani serka topionego, ale kto wtedy słyszał o Magdzie Gessler i Master Szefie!?

Pamiętam, że najbardziej lubiłam, gdy z przedszkola odbierała mnie Babcia, która zawsze miała dla mnie dużo czas.

Pamiętam, jak mój Dziadek wstawał wcześniej, żeby się ogolić, aby dać mi całusa na dzień dobry, bo wiedział jak bardzo nie lubię, gdy drapie mnie brodą. Teraz już mi to nie przeszkadza ;-)

Pamiętam całą moją kolekcje legginsów ze Stadionu X-lecia i pierwsze jeansy Big Stara.

Pamiętam pierwszy dzień w szkole i to, że nie mogłam doczekać się kolejnych. W liceum już nie było tak kolorowo;-)

Pamiętam, że ekipa z osiedla była niczym rodzina, a zabawa do zmierzchu była naszą codziennością.

Pamiętam, gdy rodziły się pierwsze przyjaźnie i poznawałam czym jest rozczarowanie.

Pamiętam, że siniaków, guzów i strupków na nogach miałam wtedy więcej niż teraz zmarszczek. 

Pamiętam też moją pierwszą wizytę w szpitalu z rozciętą noga, a później kilkutygodniową rekonwalescencję w domu.

Pamiętam pierwsze szkolne domówki, na których tańczyliśmy wolne do Bryana Adamsa.

Pamiętam hasło: dziewczyny proszą chłopaków.

Pamiętam smak babcinej pomidorówki i zapach pieczonej przez nią szarlotki.

Pamiętam wakacje u Cioci na Mazurach i drzewa, na które wspinałam się bez żadnej asekuracji. 

Pamiętam pierwszą wizytę w kinie Moskwa na Królu Lwie.

Pamiętam weekendowy cykl: Walt Disney przedstawia, a także Dynastię, Żar tropików i Beverly Hills. 

Pamiętam peonie na targówkowym R.O.D.O.S. moich Dziadków,

Pamiętam pierwsze, zagraniczne wakacje we Włoszech- lata dziewięćdziesiąte, Nissan Sunny i bagażnik pełen weków, które Mama po nocach robiła oraz najpiękniejsze wspomnienia związane z każdym takim wyjazdem.

Pamiętam kasety magnetofonowe i nagrywanie hitów z radio i to rozczarowanie, gdy piosenka kończyła się za wcześnie lub przerywał ją głos radiowca. 

Pamiętam mój pierwszy rower, który Dziadek kupił mi na Wiatracznej i kolorowe kulki przymocowane do szprych. 

Pamiętam pikniki na kocu z koleżankami z bloku.

Pamiętam video przywiezione z Norwegii przez Tatę i pierwszy teledysk, który zobaczyłam do piosenki „Nothing’s gonna change my love for you”.

Pamiętam komputer mojego Brata i dżojstiki, których strzegł jak oka w głowie.

Pamiętam zniszczone przez Niego encyklopedie, z których wycinał rysunki flag do gry w kapsle. 

Pamiętam mój pierwszy raz na nartach w Krynicy zaraz po tygodniowym pobycie w izolatce z dwiema koleżankami z zimowiska. Wirusy w tamtych czasach też robiły lockdown, ale zdecydowanie na krócej.

Pamiętam pierwszego wypalonego papierosa, a raczej całą paczkę Davidoffów na ławce w Cesenatico podczas obozu z moją Przyjaciółką.

Pamiętam też inne pierwsze razy w tej dziedzinie, o których nie będę tu pisać na wypadek, gdyby czytały mojego bloga osoby poniżej osiemnastego roku życia. 

Pamiętam moje osiemnaste urodziny i moje farbowane po raz pierwszy przez Mamę włosy. Wtedy się udało, ale..

Pamiętam też wiele takich wizyt u fryzjera, po których wracałam ze łzami w oczach. 

Pamiętam pierwsze spotkanie twarzą w twarz z ekshibicjonistą i niestety kolejnych 5 również.

Pamiętam najlepszy pod słońcem okres studiów.

Pamiętam, że wtedy kac nie istniał, a po środowej imprezie w Enklawie, w czwartek od rana dzielnie notowałam na wykładach.

Pamiętam moją pierwszą miłość i wszystkie kolejne zauroczenia.

Pamiętam pół roku spędzone w słonecznej Italii, podczas którego niewiele się nauczyłam, ale za to wiele doświadczyłam.

Pamiętam pierwszą rozmowę kwalifikacyjną i pierwszą pracę, która dała mi dobre wspomnienia i pokazała czym jest prawdziwe życie. 

Pamiętam drugą pracę, która dała super przyjaźnie, ale w zamian zrobiła niezłe spustoszenie w mojej głowie. 

Przez te 36 lat uzbierałam milion wspomnień, o których ciężko mi napisać w jednym poście. Niestety były też smutne chwile, za które jestem wdzięczna, bo to one mnie ukształtowały i nauczyły:

Że najważniejsze to otaczać się dobrymi ludźmi,

Że nie ma większej wartości od Rodziny,

Że zdrowie naprawdę jest najważniejsze,

Że w życiu należy odpuszczać, 

Że nic nie dzieje się bez przyczyny,

Że za rok nasze zmartwienia nie będą już miały takiego znaczenia co dziś- to po co się zamartwiać?

Że trzeba być jak gołąb- you know what I mean ;)

Że trzeba doceniać każdy dzień i nie odkładać niczego na jutro,

Że jak sobie pościelesz, to się wyśpisz, bo przecież nie ma nic piękniejszego niż sen,

Że warto marzyć, bo marzenia naprawdę się spełniają,

Że lepiej się żyje-nam pozytywnym ludziom,

Że zamiast narzekać, trzeba działać, 

Że cierpliwość popłaca i jest przydatną umiejętnością,

Że o przyjaźnie należy dbać, ale gdy drogi ludzkie się rozchodzą to trzeba odpuścić,

Że nie ilość a jakość, 

Że  nie mieć a być,

Że „na zawsze” nie istnieje,

Że życie mamy jedno i musimy zrobić wszystko, żeby być szczęśliwym,

Według naszych przekonań, na naszych zasadach i w naszym tempie. 

Bądźcie zdrowi i szczęśliwi, niby nic, a jednak tak wiele! 









Komentarze

Popularne posty