Ogarniasz ten świat? Bo ja nie..

Czasami myślę sobie, że w bardzo dziwnych czasach przyszło nam żyć. Pamiętam moje dzieciństwo- beztroskie, szalone i momentami niebezpieczne. 
Pamiętam, jak ćwiczyłam akrobatykę na trzepaku obok mojego bloku, nie mając na głowie kasku, jak wchodziłam na dachy śmietników lub sali gimnastycznej, po czym bałam się z nich zejść, a w głowie miałam wizję straży pożarnej, która mnie z tych dachów ściąga i rachunek jaki wystawiają za tę usługę moim Rodzicom. 
Pamiętam bandy, jakie tworzyliśmy na osiedlu, zabawy w podchody, które trwały całymi dniami, jedzenie jabłek z pobliskiego mini sadu, a później grę w palanta i nadzieję, że złapanie piłki lewą ręką i zdobycie punktu dla drużyny odmieni nasze życie. 
Pamiętam wakacje u rodziny na mazurskiej wsi, gdzie biegałam po lesie nie obawiając się grasujących kleszczy, wspinałam się po drzewach bez zabezpieczenia, bo skoro mój Brat potrafi to zrobić to i ja potrafię, kradzież kolb kukurydzy z pola sąsiadów, bo skoro tyle tam tego rośnie to nikt nie zauważy braku jednej z nich (wstydzę się tego do dnia dzisiejszego, no ale kto kiedyś nie chodził na szaber i nie lubił tego dreszczyku emocji, który temu towarzyszył?!). 
Pamiętam zabawy we wszystko co nam wyobraźnia podpowiadała, a powiem szczerze, że miałam ją nad wyraz rozbudowaną i z perspektywy czasu zdaję sobie sprawę z tego, że cudem uniknęłam trwałych w skutkach kontuzji. Cudem jest też to, że w ogóle żyję, przypomniawszy sobie wszystkie głupie rzeczy, jakie robiłam będąc dzieckiem. 
Pamiętam wakacje nad polskim morzem i siedzenie w wodzie, aż moje szczęki zaczynały wystukiwać z zimna rytm, który dochodził do mojej wyrozumiałej Mamy, która cierpliwie czekała aż znudzi mi się siedzenie w wodzie. Nie nudziło się!
Pamiętam jazdę na łyżwach na lodowisku wylewanym na boisku szkolnym. 
Pamiętam, że ulubionym przedmiotem w szkole było wychowanie fizyczne i nikt wtedy nie myślał o zwolnieniach z WF-u, a zaświadczenia o dysleksji i dysgrafii nie istniały, bo jeśli ktoś nie potrafił ortografii to się tak długo jej uczył, aż zrozumiał, że „żaba” pisze się przez „Ż”, a do tego wierzył, że jeśli ją się pocałuje to zamieni się w księcia i że prezenty naprawdę przynosi Mikołaj. 
Pamiętam gumy do żucia Turbo, które podobno powodowały raka i ten niepowtarzalny smak lodów Calypso jadanych drewnianym patyczkiem. 
Pamiętam ciepłe ciasto mojej Babci i niestety pamiętam również kożuch na mleku w przedszkolu i znienawidzoną przeze mnie zupę owocową, a także kanapkę z serkiem topionym posypaną pietruszką (do dnia dzisiejszego mam odruch wymiotny na myśl o posiłkach jakie serwowali mi w przedszkolu). Mama wspomina, że byłam grzeczną, ale sprytną dziewczynką i jak coś mi nie smakowało to chowałam to do kieszeni lub wsadzałam w rękaw, aby nikogo nie urazić, a Mama to później znajdowała, gdy mnie rozbierała do kąpieli. 
Pamiętam, że moim ulubionym strojem był dres Adidas kupiony na Stadionie X-lecia oraz „lajkry” we wszystkich kolorach tęczy. 
Pamiętam Internet „przewodowy” i ten jego charakterystyczny sygnał oraz prośby Mamy, żebyśmy odłączyli to, bo nie może zadzwonić do cioci. 
Pamiętam pierwszy komputer mojego Brata i dżojstiki, których pilnował jak oka w głowie. 
Pamiętam moje dzieciństwo oraz późniejsze lata i gdy je porównuję z dzisiejszymi czasami to jestem przerażona w jakim kierunku zmierza ten świat. 
Świat, w którym dzieci chowane są pod kloszem, a na plaży słyszę, żeby nie bawiły się w piasku, bo się pobrudzą i żeby nie wchodziły do wody, bo się pomoczą. I to pojawiające się pytanie w mojej głowie: „Po cholerę przyjechali nad morze?”. 
Świat, w którym te same dzieci rezygnują ze sportu i z zabawy z rówieśnikami dla PlayStation i Xbox’a, a rodzice kolejnymi grami i drogimi zabawkami próbują zamazać brak swojego czasu dla nich, który marnują w wyścigu szczurów o kolejne stanowisko i kolejny szczebel kariery. 
Świat, w którym o popularności decyduje ilość „follołersów” i „lajków”, a gdy się kogoś przestaje lubić to się go po prostu, tak po ludzku „odfollołuje”, aby po zakończeniu kłótni znowu go „zalajkować”. 
Świat, w którym wszyscy na coś chorują: na celiakię, nietolerancję laktozy, jelito drażliwe, a jeśli jeszcze nie zdążyli zachorować to w czasach, gdy większość zmaga się z depresją i nerwicą -inne choroby to tylko kwestia czasu. 
Przeraża mnie świat, w którym liczy się to co masz na sobie, a nie to kim jesteś, jaki jesteś.
Świat, w którym ludzie chwalą się ilością butów w garderobie, a nie ilością książek na półkach.
Świat, w którym słowa „proszę”, „dziękuję”, „przepraszam” są zastępowane „kur**” i „ja pierd***”. 
Świat, w którym szanuje się tylko wybranych ludzi, najczęściej tych, którzy coś mogą załatwić lub znają innych, właściwych ludzi. 
Martwi mnie świat, w którym wszyscy się do siebie upodabniają, bo jest tylko jeden właściwy kanon piękna, a nie zasada, że wszyscy są piękni, ale każdy na swój własny sposób. 
Obawiam się dzisiejszego świata, w którym promowany jest hejt, głupota i prostactwo, a nie inteligencja i klasa, którą coraz więcej ludzi zastępuje szybkimi samochodami i coraz to droższymi gadżetami, bo tylko tak może wzbudzić zachwyt pozostałych. 
Martwi mnie świat, w którym wycina się drzewa, aby poszerzać drogi, niszczy się lasy, aby biurokraci mieli na czym przyjmować setki dokumentów i ich kserokopii w dobie komputerów, a następnie ogłasza się akcje sadzenia drzewek i wymiany pustych butelek plastikowych na sadzonki. 
Przeraża mnie świat, w którym zapominamy, że jesteśmy tu tylko na chwilę i że to wszystko o co tak bardzo zabiegamy, o co walczymy i dla czego poświęcamy całe nasze życie jest warte tyle samo co kasa z Monopoly. 
Chciałabym znowu cofnąć się do czasów, w których wisiałam na trzepaku głową w dół, a moim największym problemem, było to, że nie umiem wiersza na pamięć, który mam zadany na jutro. Chciałabym tamtych czasów dla moich dzieci, ale zanim one się pojawią w moim życiu, to świat może zmądrzeje i odrobinę zwolni. Tak jak wraca moda na ubrania i fryzury z lat 70-tych, 80-tych czy 90-tych, tak może też powrócą niektóre wzorce, zachowania, które wyprą tę wszechogarniającą nas bylejakość, prymitywność i powierzchowność.


Komentarze

Popularne posty