Czy jeszcze będzie pięknie? Czy jeszcze będzie bezpiecznie?

Codziennie czytam wpisy ludzi znanych i mniej znanych, na Instagramie, na Facebooku.. o tym, że to czas dla rodzin, o pomysłach na nudę, na zabawy z dziećmi…
I przychodzi mi do głowy tylko jedna myśl: czy naprawdę koronawirus musiał się pojawić, abyśmy się zatrzymali i zobaczyli co jest w życiu najważniejsze? 
Czy naprawdę już niebawem będziemy zawdzięczać wirusowi naprawę stosunków międzyludzkich? 
Czy dzięki temu wirusowi w końcu zwolnimy i zrozumiemy, że istnieją ważniejsze rzeczy od tego ile zarabiamy, czym jeździmy czy w co się ubieramy.
Dziś każdy z nas jest równy.
Każdy z nas ma takie same szanse na przeżycie. Bez względu na to jakie ma wykształcenie, stanowisko czy status materialny.
Dziś każdy jest sobie równy, bo koronawirus nie rozróżnia. Dotyka każdego, kto stanie mu na drodze.
A wiecie co mnie cieszy w tej całej sytuacji, która nota bene najszczęśliwsza nie jest? (ale nie byłabym sobą, gdybym w tym wszystkim nie starała się znaleźć tych pozytywnych stron)
Ludzie w końcu znaleźli dla siebie czas. Znaleźli ten czas również dla swoich dzieci, dla rodziców, przyjaciół. W końcu można spokojnie porozmawiać przez telefon, nigdzie się nie spiesząc. W końcu można spokojnie napić się porannej kawy z małżonkiem, albo pobawić się z dziećmi nie myśląc o tym ile jeszcze mamy do zrobienia. 
Ale czy można nadrobić stracony czas w zaledwie dwa tygodnie?
A może niegłupim pomysłem byłoby, gdyby ta kwarantanna domowa trwała minimum dwa miesiące? Dwa miesiące na naprawę relacji międzyludzkich. Myślicie, że to wystarczy? 
Może świat potrzebował spowolnienia, abyśmy w końcu zobaczyli, że nic nie jest dane nam na zawsze, że niczego nie można zaplanować i traktować tego jako pewnik. 
A może podejdźmy do tego tak, że to ma być dla nas lekcja. Lekcja dla ludzkości. I albo zdamy ją na piątkę. Albo niebawem będzie powtórka materiału przed kolejnym ważnym egzaminem poprawkowym. O ile nie najważniejszym dla wielu z nas.
Coś ewidentnie każe nam zwolnić, zastanowić się i podjąć właściwe decyzje. 
Ale czy posłuchamy tego głosu? Czy wyciągniemy właściwe wnioski z tej lekcji? Czy w końcu zaczniemy dbać o naszą planetę? I czy w końcu zrozumiemy, że jeśli nie planeta nas wyniszczy to my sami siebie zniszczymy? 
Skoro nie robimy sobie niczego z pożarów całych kontynentów, erupcji wulkanów, trzęsień ziemi, tsunami czy powodzi to może zaczniemy bać się epidemii i pandemii, które już teraz dziesiątkują ludzi. 
Planeta zabrała głos i to od nas zależy czy go w końcu usłyszymy!

Komentarze

Popularne posty