W życiu nie ma prób! Od razu zaczyna się przedstawienie!

Próbne menu, próbna fryzura, próbny makijaż..
To może i małżeństwo powinno być zawierane na próbę? 
Albo nam się spodoba bycie razem na dłuższą metę, albo nie i po trzech miesiącach okresu próbnego, jak w przeciętnej korporacji, rozejdziemy się jakbyśmy nigdy nie przyrzekali sobie życia na dobre i na złe.
Czy życie nie byłoby prostsze, gdyby obowiązywał nas w każdym przypadku okres próbny? 
A jeśli byśmy do tego dołożyli jeszcze próbne macierzyństwo? To już w ogóle pełnia szczęścia. Bo przecież jak się nam nie spodoba bycie matką lub ojcem to zawsze można się z tego wycofać. 
Ile jest takich osób, które potrzebują małżonka i dziecka, aby sprostać wymaganiom rodziny, albo chcą się wpasować w ogólnie przyjęte i wychwalane kanony szczęśliwej rodziny z ukochaną/ym u boku i czarującym dzidziusiem w wózeczku? 
A co się stanie, gdy ten ukochany okaże się „nudnym” facetem, który po ośmiu godzinach zachrzaniania w korpo wróci, usiądzie na kanapie i resztę wieczoru spędzi na oglądaniu meczu jakiejś mało znanej drużyny piłkarskiej trzecioligowego klubu? Przecież ma do tego prawo!
Albo ukochana zmyje makijaż, zdejmie push-upy i z seks bomby, którą widzą i zazdroszczą kumple stanie się zwykłą śmiertelniczką z lepszymi i gorszymi dniami? Przecież ma do tego prawo!
A gdy z tego naszego uroczego dzidziusia wyrośnie dziecko, które na każdym kroku będzie akcentowało własne ja i będzie miało własne zdanie na każdy temat, począwszy od tego co będzie jadło na śniadanie, przez to w czym pójdzie ubrane do przedszkola, a kończąc na tym do której będzie bawiło się na placu zabaw i broń boże sprzeciw się jemu, bo wtedy całe osiedle usłyszy jego lament a ciebie posądzi o wyrodność i nieumiejętność wychowania własnego potomka? Przecież ma do tego prawo!
Jakby tak można było przeżyć życie na próbę to, ilu prób byście potrzebowali, aby stwierdzić czy to się wam podoba, czy jednak zaczynacie od początku? 
Podpowiem wam- nieskończenie wiele, bo zawsze znajdzie się coś, co można byłoby poprawić.
Ale wracając do tematu ślubów i wszystkich prób, które trzeba zaliczyć przed powiedzeniem sobie „TAK”.
Skoro trzeba na próbę pomalować się i uczesać, aby stwierdzić, że wyglądamy jak milion dolarów, to może należałoby też na próbę pokazać się najbliższym, aby i oni popróbowali okrzyków zachwytu i entuzjazmu na nasz widok?
A skoro jest próbne menu to może powinna być też próbna degustacja wódki, czy damy radę wypić trzy, pięć czy piętnaście kieliszków (dla koneserów liczmy w butelkach a nie w kieliszkach ;-) a na koniec jeszcze próbny kac..
A może warto przede wszystkim spróbować wspólnego życia- próba codzienności, próba rutyny, próba nudy czy próba problemów, które przytrafiają się przecież w każdym związku?
Aby po roku nie okazało się, że jednak oczekiwaliśmy od życia czegoś zupełnie innego..
Najsmutniejsze w tym wszystkim jest to, że gdy nie wychodzi to nie uznajemy już wtedy prób.. żadnej próby ratowania, żadnej próby dogadania się..
Wtedy nawet nie próbujemy walczyć o siebie.
Po prostu się poddajemy i odchodzimy.
Rozwody w Polsce nie są już tematem tabu. 
Za to problemy w związku i chęć ich naprawienia nadal są czymś wstydliwym. 
W przeszłości to rodziny decydowały o małżeństwach swoich dzieci. Partnerzy dla córki czy syna wybierani byli na podstawie statusu materialnego, podobnego systemu wartości obowiązującego w domach przyszłych małżonków czy też obowiązujących tam zasad. Może dzięki temu ludźmi nie wstrząsały chwilowa namiętność i pożądanie, które ulatniając się po kilku miesiącach zostawiały po sobie dziurę wielkości leja po bombie, którą zapełniały nuda, rutyna i codzienność- czyli przekleństwo każdego związku. Dlaczego tak się dzieje, że w dzisiejszych czasach liczba rozwodów stanowi jedną trzecią spośród zawieranych małżeństw w danym okresie? (dane GUS)
Dlaczego w ostatnim dziesięcioleciu wzrosła liczba zwolenników rozwodów z 20 do 32 procent? (dane CBOS) 
Dlaczego po bajkowym ślubie i szampańskiej weselnej zabawie poprzedzonej setką prób postanawiamy się rozstać bez próby ratowania tego, co jeszcze kilka miesięcy/ lat temu było dla nas najważniejsze?
Według mnie dzieje się tak, ponieważ żyjemy w świecie bez treści. 
Żyjemy w świecie, w którym liczy się wygląd, pozory i to co pokazujemy na Instagramie czy fejsbuku?
Bo przecież idealne zdjęcia weselne lepiej się klikają niż zdjęcie z partnerem na kanapie podczas oglądania kolejnego serialu na Netflixie. 
Bo przecież egzotyczna podróż poślubna zgarnie więcej lajków niż wypad z tym samym „nudnym” chłopakiem/mężem/partnerem czy „mało idealną” żoną/dziewczyną/partnerką na Mazury pełne wody i komarów. 
W świecie materii i wszechogarniających nas pozorów zapominamy o tym co jest najważniejsze. 
Zapominamy o życiu! 
Takim normalnym, codziennym, momentami nudnym, z lepszymi i gorszymi dniami. Zapominamy, że nie wszystko jest na pokaz i niektóre rzeczy warto zachować dla siebie. Zapominamy, że żyjemy tylko raz.
Zapominamy, że nie mamy okresu próbnego i wszystko dzieje się na żywo! 
Wszystko dzieje się tu i teraz!





Komentarze

Popularne posty