We are the Champions ;-)




Witaj Październiku :* (dla niektórych "piździernik" :P

Najważniejsze, aby zacząć dzień od uśmiechu ;-) ja się staram…różnie to bywa, ale śmieję się dużo ;-)
Wczoraj mój ulubiony 8-latek stwierdził, że jestem wariatką, która non-stop się chichra i puszcza im największą ilość bajek ;-) Może to mało edukacyjne, wychowawcze i potępiane przez Super Nianię, ale odkąd nauczyłam się obsługiwać ich telewizor- cała przyjemność po mojej stronie ;-)
Czekałam z niecierpliwością co przyniesie mi jesień i doczekałam się pierwszego małego cudu…tzn. nie takiego małego, bo aż 3760 i 57 cm oraz 10 na 10 :) Mały mistrz- już od urodzenia strzela w 10tkę ;-) Po raz kolejny zostałam Siosią Gosią, ale tym razem Matką malucha jest moja Siostra z innej Mamy, z którą przyjaźnimy się od ponad 25 lat ..a jeszcze tak niedawno spacerowałyśmy po osiedlu z zabawkowymi wózkami i szmacianymi bobaskami, zajadając kapustę kwaszoną (nie pytajcie o kapustę, bo sama nie wiem dlaczego nie loda lub czekoladę, no ale widać od zawsze odżywiałyśmy się zdrowo tyle, że Jej to coś dało, a mi niekoniecznie;-)
I stąd nie wiem jak to możliwe, że w szczuplutkim ciałku mojej Przyjaciółki znalazł się taki konkretny, mały człowiek:) zwłaszcza, że ani Ona ani Tata nie należą do grupy plus size;-) Niech się zdrowo chowa, bo inteligencję i urodę już odziedziczył w genach, a uśmiechem i optymizmem zarażę go Ja ;-)
Ze zmian, które zaliczyłam ostatnio na pewno na uwagę zasługują moje rude włosy :P Tak tak..scena jak z Ani z Zielonego Wzgórza…lub może prędzej jak z Teksańskiej masakry piłą mechaniczną :P Miał być ciemny blond albo blond albo cokolwiek zbliżonego do tego, ale nie ryży ani nie rudy…no i masz babo placek…placek rudości na mojej głowie..szok..niedowierzanie..ruda rozpacz (oczywiście nie mam nic do rudych ludzi-wielu znam i lubię, ale ja plus ten kolor włosów- nie wróży to nic dobrego). Na szczęście dzięki mojej niezawodnej Mamie już o 6 rano dnia następnego byłam w drodze do fryzjera ;-) no i wróciłam do mojego naturalnego koloru …ufff… i do pracy zdążyłam ;-)
Zaś w poniedziałek wzięłam udział w czarnym proteście..kobieco-obywatelski obowiązek spełniony! Razem z Mamą protestowałyśmy na Placu Zamkowym (może tak nie do końca na placu, a bardziej na Krakowskim Przedmieściu- tłumy były takie, że dalej tylko z gorylami mogłabym się przepchnąć niczym Kim Kardashian).. dla mnie osobiście wzruszająca chwila.. tyle kobiet wyszło na ulice polskich miast, aby walczyć o swoje prawo do bycia człowiekiem i myślenia jak człowiek o własnym życiu i życiu własnych dzieci i nie-dzieci…
Tak więc cud narodzin, metamorfoza i demonstracja- odhaczone ;-) czekam z niecierpliwością co jeszcze przyniesie mi ta jesień ;-)
Póki co zmierzamy w dobrym kierunku..pomijając oczywiście mój spektakularny jesienny look :P

Komentarze

Popularne posty