Babskie czasopisma kontra rzeczywistość:)




Robiąc ostatnio prasówkę natknęłam się na artukuł opisujący Kobiety ze względu na miesiąc ich urodzenia..niby głupota, ale trudno się z tym nie zgodzić, jeśli chodzi o Panie spod znaku Ryb ;-)

Według autora tekstu należę do grupy oddanych i lojalnych kobiet, które potrafią wiele poświęcić, aby uszczęśliwić drugiego człowieka (wypisz wymaluj- to ja! byłam...teraz wprowadzam zmiany i pracuję nad sobą ;-) z różnym skutkiem ale przecież liczą się chęci;-)) Dość łatwo ulegają opiniom innych (niestety z tym też musze się zgodzić, a co za tym idzie to często wpadają przez te uległości w tarapaty :P) i nie mają mocnego swojego zdania (zależy kiedy..bo jak się uprę to bliżej mi do osła niż do uległej z powieści E.L.James :P). Poza tym potrafią zdziałać cuda, jeśli chodzi o dobro swoich najbliższych, a w towarzystwie brylują (Ci którzy mnie znają dobrze wiedzą, że ścian nie podpieram, a cuda zdziała jedynie woda z Lichenia..tak słyszałam ;-). Są z reguły uśmiechnięte, czarujące i potrafią się zabawić (nie z reguły, a zawsze ;-) a jeśli smutek dopada to jedynie za drzwiami wśrod czterech ścian, bo przezcież każdy ma swoje zmartwienia i smutki i po co obarczać nimi innych)!
Niby takie głupoty, a jakże trafne ;-) ogólnie uwielbiam tego typu magazyny…na jednej stronie artykuł o tym jak być pewną siebie i dbać o własne szczeście w pierwszej kolejności, kilka stron dalej- jak zaspokoić Jego potrzeby, później o akceptacji własnych ciał, bo w każdym rozmiarze wyglądamy pięknie, następnie jak zrzucić 5 kg w 3 dni, a kończąc na rubryce kulinarnej z przepisami na beze z owocami i kremem mascarpone ;-) I powiedzcie jak tu być normalnym i nie zwariować ;-) Mi się nie udało ;-) szczególnie, jeśli chodzi o omijanie przepisów na beze z mascarpone, a przede wszystkim miejsc, które takie smakowitości serwują ;-) zwalam to na mojego Pradziadka- Józefa Napoleona, który zaprojektował praską fabrykę Wedla i tak zapałał miłością do czekolady, że ja to odczuwam na swojej skórze :) czyżby geny?? :P
No i tak dobrneliśmy do końca lata ;-) Tegoroczne wakcje pod hasłem “Lato w mieście” mam już za sobą ;-) Ostatnie dni pożegnałam działkując i dopisując kolejny rzeczy do listy tego co trzeba zrobić chociaż raz w życiu ;-)
W moim przypadku upiec kiełbaski na ognisku w pełnym słońcu przy 30-stopniowej temperaturze plus to co dało ognisko..Emiraty Arabskie mogłyby jedynie pozazdrościć :P..szaleństwo, ale czego się nie zrobi dla kiełbaski :P Towarzystwo oczywiście-pierwsza klasa! bo takich rzeczy nie można przeżywać w pojedynkę ;-)
Dodatkowo zaliczyłam spotkanie naszego rodu, rozprawę sądową, a także jeden dzień z życia pracownika działu produkcji w firmie farmaceutycznej ;-) do CV śmiało mogę wpisać zawód: szpieg ;-) i muszę przyznać, że bardzo doceniam to skąd jestem, z jakiej rodziny się wywodzę i kim jestem dziś..zawsze doceniałam, ale teraz jeszcze bardziej :)
I tym optymistycznym akcentem rozpoczynam wrzesień :) skoro wiosna niczego nie przyniosła ani lato to teraz skrycie liczę na jesień..zwłaszcza, że rok temu mocno dała mi do wiwatu..czas mi to wynagrodzić ;-)
Całuję :*

Komentarze

Popularne posty