8 obowiązkowych rzeczy, które trzeba zaliczyć w życiu :)




Dziś przeczytałam ciekawy tekst, a o to jego fragment: “Bo w życiu wszystkiego trzeba spróbować. Trzeba zapalić papierosa, upić się do nieprzytomności, tańczyć całą noc, zgubić telefon, nieszczęśliwie się zakochać, jechać w bagażniku, pływać w nocy, zgubić się w obcym mieście. Ale jeśli robisz coś złego, to przynajmniej baw się przy tym dobrze. Może jutro będzie koniec świata. Przecież może. Próbuj. Może gdzieś między nową książką, a podróżą do Ciechocinka znajdziesz właśnie swoje szczęście”

I całym sercem się z tym zgadzam ;-) A szczęścia nadal szukam..
A w sprawie wyżej wymienionej listy:
Zapaliłam pierwszego papierosa mając jakieś kilka lat..na pewno pełnoletnia nie byłam. Miało to miejsce na działce u Dziadków..tzw. RODOS na Białołęce. Babcia była zajęt pieleniem, Dziadek koszeniem, a ja złapałam za paczkę męskich leżących na oknie, zapałki i wybiegłam za ogrodzenie…daleko nie poszłam, bo się bałam hihihhi i czułam, że taka odegłość będzie bezpieczna dla wzięcia pierwszego macha w życiu…myliłam się ;-) Dziadek poczuł dym, dorwał mnie za furtką i strącił mi mojego pierwszego papierosa tak, że jego brązowe spodnie lekko zajęły się ogniem ;-) Od dziecka życie na krawędzi :P
Kolejne próby były już zdecydowanie lepsze i nie kończyły się pożarem
;-) Ale chyba zawsze miałam szczęście i ktoś mnie musiał nakryć w najmniej oczekiwanym momencie..tak też było w liceum, kiedy jeszcze bardziej niż wcześniej polubiłam ten nałóg..stałam w bramie w centrum, niedaleko Jerozolimskiech i szczęśliwa zaciągałam się, opowiadając znajomymi, że mój Tata często tędy przejeżdża..wyluzowana, stoję pod ścianą, biorę bucha, spoglądam na samochody czekające na zielone światło i dostrzegam..Tatę!!!..siedzi w samochodzie, uśmiecha się i mi macha ;-) a ja szoku doznałam..szkoda, że nie jestem takim jasnowidzem w innych życiowych momentach ;-) do dnia dzisiejszego wspominamy to z uśmiechem i opowiadamy znajomym jak to uczyłam się palić…na szczęście mam to już za sobą chociaż od czasu do czasu lubię sobie zapalić mentolowego slima popijając Jacka z colą :P
Jeśli chodzi o drugą wspomnianą kwestię przez Autora tekstu, który mnie dziś natchnął do napisania tego postu, a mianowicie- “upić się do nieprzytomności” to też zaliczyłam kilka takich akcji ;-) Chyba takie jest życie nastolatków- wszystko co zakazane smakuje bardziej, a jeśli chodzi o umiar, to na pewno go nie znają…no może umiar w nauce ;-) ale w piciu, imprezowaniu, szaleństwach i zabawie jest raczej im obcy..a na pewno przez jakiś okres był nieznany MNIE ;-)
“Tańczyć całą noc” nadal to lubię robić ;-) Najlepiej podczas wakacji, gdzie nic mnie nie blokuje, niczym sie nie przejmuję i nigdzie się nie spieszę..tańczyć bez opamiętania, zamknąć oczy i zatracić się w muzyce…chyba wiecie co to znaczy..a jeśli ktoś z Was nie próbował to czas najwyższy to zmienić..polecam!
Kolejny punkt na liście to “zgubić telefon”- zdecydowanie uważam, że jeden taki incydent na całe życie wystarczy. Mogę śmiało powiedzieć, że mam to już za sobą ;-) Czasy liceum, Rodzice wymienili mi telefon na śliczna małą Nokie- czerwono- czarną..Tata podwoził mnie do szkoły, a ona podczas wysiadania musiała mi wypaść. Jedna lekcja, druga i na przerwie ktoś mnie poprosił o możliwość wykonania jednego telefonu, a że miałam od zawsze telefon na abonament i pełno darmowych minut to zawsze chętnie pożyczałam. No i tu sie pojawił problem, bo telefonu nigdzie nie było…koleżanka spróbowała zadzwonić, ale bezskutecznie. Szybko zaczęłam działać i pobiegłam w miejsce gdzie wysiadałam ;) jaka ogromna była moja radość jak znalazłam telefon w ziemi, leżący czarną stroną do góry, dzięki czemu był nie do zauważenia…I powiedzcie mi czy to nie nazywa się SZCZĘŚCIE?!? Szczęście objawia się również w takich przypadkach- ODHACZONE!
Hmmm- kolejny punkt dość ciężki, bo nieszczęsliwie zakochana byłam wielokrotnie, ale kto nie był ;-) Były to zauroczenia szkolne, licealne,wakacyjne- intensywne, ale krótkie tak jak dwutygniowy urlop w tropikach ;-) Historie miłosne, które mają wpływ na moje życie, takie które pojawiaja się szybko i jeszcze szybciej się kończą..historię pełne nic nie znaczących obietnic…coś co się będzie wspominać latami i opowiadać na starość swoim wnukom…oczywiście bez piknatnych szczegółow ;-)
“Jazda w bagażniku”..haha..i tego człowiek musiał spróbować..nic specjalnego- ciasno i niewygodnie…jechałam też jako ósmy pazażer w samochodzie pięcioosobowym, na pace w furgonetce, w karetce pogotowia, jako pasażer na motorze i jako kierowca motorynki (dodam, że nikt nie poinstruował mnie jak sie zatrzymuję tego szatana i wjechałam do wsi krzycząc, piszcząc i hamując nogami jak Flinstonowie, a za mną pozostała jedynie ściana kurzu i starch w oczach moich kuzynów, którzy mnie na tą bestię wsadzili ;-) ale żyję…chyba dwukołowce to nie dla mnie ;-)
“Pływanie nocne” też mogę odhaczyć- Wakacje w Chorawcji..pojechałyśmy 9-osobową grupą samych Dziewczyn na obóz- chyba przyprawiałyśmy kadrę o zawroty głowy, bo ciągle miałyśmy jakies kary, zakazy itp. ale to i tak nie pomogło im w upilnowaniu nas przed nocną kąpielą wśród jeżowców i innych ssaków morskich ;-) Oczywiście obowiązywał odpowiednio dobrany do sytuacji dress code :P
A jeśli chodzi o gubienie się w obcym mieście to zdarz mi się to notorycznie, a najczęściej w mojej rodzimej Warszawie…chyba jestem mistrzem znajdowania drogi na około, a nawigacje uważam za wynalazek 100lecia ;-) gdyby nie ona to nie dojechałabym do ok. 90% miejsc do których dojechać chciałam ;-) A skoro gubię się tu, to chyba oczywiste jest to, że i w innych miastach zaliczam takie wpadki ;-) Grunkt to dobre podejście do sprawy, szeroki uśmiech i pomocni ludzie, których spotykamy na swojej drodze ;-) Doceńcie to, bo każdy pojawia się w naszym życiu nie bez przyczyny :p
Udanego weekendu i 1-szego dnia Lipca :*

Komentarze

Popularne posty